środa, 20 marca 2013

Mediacje pokojowe, czyli kto ma rację...

Z chwilą, gdy decydujemy się na iście heroiczny krok pt. dzielnie jednego gniazda wspólnie ze swą sprawdzoną, bądź niesprawdzoną, drugą połówką, snujemy niekiedy wielce romantyczne plany z takim ruchem związane. Jak się okazuje, po BARDZO krótkim czasie, rzeczywistość tzw wspólna, weryfikuje te plany w nieco bardziej realny sposób. Zamieszkując bowiem, z drugą osobą, która nie jest naszym klonem, narażamy się na pewne zgrzyty, biorące się z czegoś co określamy mianem "Różnice". Występuje wiele rodzajów tzw. Różnic - Różnice kulturowe, Różnice światopoglądowe, Różnice estetyczne, Różnice charakteru, Różnice kulturalne i cała masa innych Różnic. Te, które nie były problemem na etapie randkowania,  w momencie codziennego egzystowania zaczynają nam powoli uprzykrzać owo dzielenie gniazda. Flejtuchy, będą notorycznie gnębione przez pedantów/pedantki, introwertycy nie zaznają spokoju, za sprawą nadgorliwych, lubiących spędzać aktywnie czas ekstrawertyków, miłośnicy kina grozy będą wpadać w konwulsje przy niekończących się maratonach prostackich komedii amerykańskich itd. Takie "zderzenia" pojawiają się już we wczesnym okresie wspólnego pomieszkiwania i wtedy nadchodzi absolutnie niespodziany moment tzw. Apogeum Zderzenia Różnic, znany pospolicie jako Armagedon. Inaczej mówiąc pierwsza kłótnia we wspólnym gnieździe.



O ile współgnierzdzącym uda się ten bałagan uspokoić i wypracować jakiś kompromis, o tyle innym bez końca towarzyszyć będą krwawe walki, o to kto ma rację. Wtedy, albo się żegnamy, albo walczymy dalej. Różnie to bywa. Tym, którzy przetrwali, udaje się już zawsze jakoś te konflikty łagodzić, np. znajdując oparcie w przyjaciołach, u których wypłakują się na ramieniu, narzekają i proszą o porady. Dosyć często w konflikcie różnicowym pojawia się tzw. Mediator Pokojowy, mający na celu, jakoś te zażenowane gołąbki sprowadzić na ziemię i doprowadzić do zawieszenia broni. Dane mi było niedawno poznać smak bycia takim mediatorem i było to bardzo interesujące przeżycie. Otoż, prowadząc takie mediacje z każdą ze stron, w odseparowanych od siebie pomieszczeniach, zauważyłam niesamowite zjawisko! W życiu bowiem, nie sądziłam jak bardzo może różnić się obraz RZECZYWISTOŚCI dwóch osób żyjących pod jednym dachem! Wysłuchując relacji to jednej, to drugiej strony na temat tych samych problemów, zobaczyłam kompletnie niepokrywające się ze sobą obrazy codziennej egzystencji we wspólnym gnieździe, co przez moment wytrąciło mnie z równowagi i  przeniosło do chwil, kiedy to w moim gnieździe, za sprawą upierdliwych różnic, dochodziło do konfliktów między mną, a moją polówką pomarańczy. Zastanawiam się teraz czy kiedy to ja, czy mój małż, zwierzamy się swoim przyjaciołom, też prezentujemy tak różne obrazy tej samej( i jedynej) rzeczywistości??? Na pewno było zabawnie, kiedy nasi powiernicy wymienili się informacjami z frontu, które wykluczałyby się wzajemnie :P
 Tak czy inaczej... do konfliktów dochodzić będzie zawsze we wspólnych gniazdach, wszak nie jesteśmy swoimi kopiami i zdania możemy mieć podzielone. Racje natomiast, zazwyczaj w mniejszym lub większym stopniu ma każde ze współmieszkanków, pytanie tylko, ile trzeba sobie nastroszonych piórek wyskubać, żeby to zrozumieć?  Ale zawsze powtarzam, że bez tego było by nudno :P Nie jestem tylko pewna, czy tego samego zdania są mój Lis i moi przyjaciele :)

Ps. Moje mediacje pokojowe, przebiegły pomyślnie :) Topór wojenny został zakopany :)

piątek, 1 marca 2013

Alleluja 8 marca!




Radosny dzień się zbliża dla przedstawicielek płci pięknej! Jak co roku, 8 marca, wszystkie będziemy świadkami wzmożonej aktywności szczodrości Panów Samców, chętnie udostępniających nam swoje skrycie skrywane, absolutnie szarmanckie wcielenie. Nie, tekst ten nie jest lamentem żałosnej i zgorzkniałej hipiski - feministki, gdyż, ponieważ uważam, że to niesamowicie słodkie ze strony Panów Samców, że raz w roku możemy liczyć na prawdziwie szarmanckie odruchy. Jak dobrze wiadomo, wobec tego niecodziennego święta jakim jest 8 marca, w pozostałe 364 dni nie jesteśmy kobietami tylko, hmmm… babami? Bo nie potrafię odnaleźć innego równie pasującego określenia. 8- go marca owszem, większość - bo podobno nie każdą samicę taki zaszczyt dotyka - będziemy obsypywane słodkimi życzeniami, może nawet kwiatami i czekoladkami; kumple z pracy będą się ustawiać w kolejce, ażeby przyrządzić nam kawę, może nawet postawią lunch i cały ten wyjątkowy dzień, owiany będzie atmosferą wzniosłą wielce i radosną. Nasza druga połówka, ku uciesze lokalnych kwiaciarzy, cukierników i sprzedawców rzeczy rozmaitych, w ostatniej chwili, wyda ciężko zarobione 20 zeta na ów prezent z okazji naszego święta. Albo za pośrednictwem radia eska, eremefka czy innej zetki, pośle nam arcyromantyczny poemat, który niestety przegapimy, bo akurat najzwyczajniej w świecie zachce nam się siusiu (od hektolitrów kawy parzonej, przez przemiłych tego dnia, kolegów z pracy). Zdarzyć się może, że po powrocie z pracy nasza druga połówka przedstawi nam niespodziankę, w formie „home made” romantycznej kolacji, doprawionej zapachem świec i wina wytrawnego, dopełnioną głosem Barry’ego White’a w tle. Wszystko to dla nas kobiet, tylko po to, żeby przypomnieć nam o tym smutnym fakcie bycia kobietą „głównie” 8 marca. A już dnia następnego spodziewać się możemy, że kumpel który wczoraj parzył nam kawę, tym razem nas opieprzy za brak jakiegoś raportu, błąd w papierach, czy zwyczajnie, z nie uwagi, zepchnie Cię ze schodów albo kupi ostatnią bułkę z serem, którą ubóstwiamy. Wróciwszy zaś po ciężkim dniu w pracy do domu, może się okazać, że czeka na nas niespodzianka w postaci braku  naszego misiaczka, i wszechobecne  pogorzelisko, plus mała powódź pozostała po romantycznej kolacji z okazji naszego święta. Tak więc cieszmy się kobiety, bo zbliża się jedyny dzień w roku, kiedy to możemy z dumą nosić cycki i czerpać z tego korzyści. Jednak pamiętajmy, że zawsze możemy cieszyć się faktem, iż absolutnie każdego „normalnego” dnia obchodzimy Dzień Zrzędzącej Żony, Upierdliwej Kochanki, Wkurzającej Matki,  Emocjonalnie Popapranej Dziewczyny i  Po prostu Irytującej Baby. W takiej rzeczywistości żyjemy moje drogie Panie i trzeba za to hucznie podziękować naszym dzielnym przodkiniom, które wywalczyły nam prawo do głosowania, wstępu do instytucji państwowych, pracy w kołchozach i  urlopu macierzyńskiego, po którego powrocie pracodawcy żegnają się z nami, bo dziecko. Dzięki bogu, zatem, za 8 marca! Yupi!

Co by potwierdzić, zasadność powyższego posta, pozwolę sobie przytoczyć pewną anegdotkę zasłyszaną dziś od klienta, wożącego różniste towary do naszych dużych, wschodnich sąsiadów: "(...) Usłyszałem ostatnio rozmowę kilku Rosjanek, od nośnie zbliżającego się Dnia Kobiet. Klepały jakieś tam głupotki, że fajnie, że się cieszą i wogóle extra, super bo święto, i nagle całe świergotanie się zamieniło w narzekanie, że tej mąż, to taki, a owaki i siaki, podczas gdy jedna z tych babek mówi: Ty to nie narzekaj! Ten Twój to akurat nie jest taki zły, za dużo Cię nie bije, i pić jakby zaczął mniej...

Wesołego Dnia Kobiet, na tle międzynarodowym mamy nie najgorzej :D