piątek, 1 marca 2013

Alleluja 8 marca!




Radosny dzień się zbliża dla przedstawicielek płci pięknej! Jak co roku, 8 marca, wszystkie będziemy świadkami wzmożonej aktywności szczodrości Panów Samców, chętnie udostępniających nam swoje skrycie skrywane, absolutnie szarmanckie wcielenie. Nie, tekst ten nie jest lamentem żałosnej i zgorzkniałej hipiski - feministki, gdyż, ponieważ uważam, że to niesamowicie słodkie ze strony Panów Samców, że raz w roku możemy liczyć na prawdziwie szarmanckie odruchy. Jak dobrze wiadomo, wobec tego niecodziennego święta jakim jest 8 marca, w pozostałe 364 dni nie jesteśmy kobietami tylko, hmmm… babami? Bo nie potrafię odnaleźć innego równie pasującego określenia. 8- go marca owszem, większość - bo podobno nie każdą samicę taki zaszczyt dotyka - będziemy obsypywane słodkimi życzeniami, może nawet kwiatami i czekoladkami; kumple z pracy będą się ustawiać w kolejce, ażeby przyrządzić nam kawę, może nawet postawią lunch i cały ten wyjątkowy dzień, owiany będzie atmosferą wzniosłą wielce i radosną. Nasza druga połówka, ku uciesze lokalnych kwiaciarzy, cukierników i sprzedawców rzeczy rozmaitych, w ostatniej chwili, wyda ciężko zarobione 20 zeta na ów prezent z okazji naszego święta. Albo za pośrednictwem radia eska, eremefka czy innej zetki, pośle nam arcyromantyczny poemat, który niestety przegapimy, bo akurat najzwyczajniej w świecie zachce nam się siusiu (od hektolitrów kawy parzonej, przez przemiłych tego dnia, kolegów z pracy). Zdarzyć się może, że po powrocie z pracy nasza druga połówka przedstawi nam niespodziankę, w formie „home made” romantycznej kolacji, doprawionej zapachem świec i wina wytrawnego, dopełnioną głosem Barry’ego White’a w tle. Wszystko to dla nas kobiet, tylko po to, żeby przypomnieć nam o tym smutnym fakcie bycia kobietą „głównie” 8 marca. A już dnia następnego spodziewać się możemy, że kumpel który wczoraj parzył nam kawę, tym razem nas opieprzy za brak jakiegoś raportu, błąd w papierach, czy zwyczajnie, z nie uwagi, zepchnie Cię ze schodów albo kupi ostatnią bułkę z serem, którą ubóstwiamy. Wróciwszy zaś po ciężkim dniu w pracy do domu, może się okazać, że czeka na nas niespodzianka w postaci braku  naszego misiaczka, i wszechobecne  pogorzelisko, plus mała powódź pozostała po romantycznej kolacji z okazji naszego święta. Tak więc cieszmy się kobiety, bo zbliża się jedyny dzień w roku, kiedy to możemy z dumą nosić cycki i czerpać z tego korzyści. Jednak pamiętajmy, że zawsze możemy cieszyć się faktem, iż absolutnie każdego „normalnego” dnia obchodzimy Dzień Zrzędzącej Żony, Upierdliwej Kochanki, Wkurzającej Matki,  Emocjonalnie Popapranej Dziewczyny i  Po prostu Irytującej Baby. W takiej rzeczywistości żyjemy moje drogie Panie i trzeba za to hucznie podziękować naszym dzielnym przodkiniom, które wywalczyły nam prawo do głosowania, wstępu do instytucji państwowych, pracy w kołchozach i  urlopu macierzyńskiego, po którego powrocie pracodawcy żegnają się z nami, bo dziecko. Dzięki bogu, zatem, za 8 marca! Yupi!

Co by potwierdzić, zasadność powyższego posta, pozwolę sobie przytoczyć pewną anegdotkę zasłyszaną dziś od klienta, wożącego różniste towary do naszych dużych, wschodnich sąsiadów: "(...) Usłyszałem ostatnio rozmowę kilku Rosjanek, od nośnie zbliżającego się Dnia Kobiet. Klepały jakieś tam głupotki, że fajnie, że się cieszą i wogóle extra, super bo święto, i nagle całe świergotanie się zamieniło w narzekanie, że tej mąż, to taki, a owaki i siaki, podczas gdy jedna z tych babek mówi: Ty to nie narzekaj! Ten Twój to akurat nie jest taki zły, za dużo Cię nie bije, i pić jakby zaczął mniej...

Wesołego Dnia Kobiet, na tle międzynarodowym mamy nie najgorzej :D




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz